Dr M. Talarczyk: „Chodzi do psychologa i to nie pomaga”

Nasza Autorka, dr M. Talarczyk, prowadzi rozważania na temat strony czynnej i biernej, a tak naprawdę – na temat tajemnicy efektywności terapii psychologicznej. 

Chodzić do psychologa czy na psychoterapię?

Powszechnie mówi się, że ktoś „chodzi” do lekarza i tu często wymienia się nazwę specjalności, np. kardiologa, gastrologa, neurologa itp. Mówi się też, że ktoś chodzi do dentysty, ortodonty czy do psychologa. „Chodzić do” w domyśle zawiera rodzaj „bierności”, a może bardziej „biorczości”, bo specjalista jest dawcą – zaleceń, skierowań, zabiegów, recept, a pacjent ich (od)biorcą. Można też „chodzić na” rehabilitację, zastrzyki, zabiegi itp. W tym przypadku pacjent też jest „biorcą”, choć bywa, że w czasie rehabilitacji bardziej lub mniej „czynnym” biorcą. Zakres „bycia czynnym/ aktywnym” w „chodzeniu na” można rozpatrywać na skali aktywności, np. od zera do stu. Bo np. „chodzenie na” treningi tę aktywność w różnym stopniu zwiększa. Ale chodzenie „do” np. fryzjera, krawcowej, restauracji, itp. wiąże się zwykle z konsumpcją usług. Choć bywają wyjątki, bo w dawnych czasach „chodzenie do” np. do czytelni czy biblioteki wiązało się z intelektualną aktywnością własną. Ale to czas przeszły, chyba miniony nieodwracalnie. Funkcjonuje też zamienne „chodzenie do” i „chodzenie na”, np. do kina i na filmy, to różnicowanie ma (na pewno miało kiedyś) dwuznaczny podtekst, dotyczący mniejszej lub większej aktywności intelektualnej lub behawioralnej.

Istota „chodzenia do” psychologa

Często na różnych portalach dotyczących psychoterapii padają pytania o nurt, zadają je osoby szukające terapeutycznej pomocy.

A tymczasem o efektywności psychoterapii decydują dwie grupy czynników: specyficzne związane z nurtem (czyli sposobem patrzenia, rozumienia i rozmawiania o danym problemie) oraz czynniki niespecyficzne dotyczące osoby terapeuty – jego wiedzy i umiejętności oraz doświadczenia terapeutycznego, klinicznego i życiowego.

Oba czynniki są tak samo istotne, przy czym nurt to narzędzie w „rękach” (głowie) specjalisty, jak je wykorzysta, zależy wyłącznie od niego. Ale sam terapeuta (łącznie z nurtem) nic nie zdziała, potrzebna jest współpraca ze strony pacjenta/klienta. Tę współpracę nazywa się relacją terapeutyczną, na którą składają się m.in.: przymierze terapeutyczne, cele, zaufanie, a także przeniesie i przeciwprzeniesienie. Pracę terapeutyczną powinna poprzedzać sesja diagnostyczna, na której pacjent/ klient określa swoje potrzeby i oczekiwania dotyczące chęci zmiany, a terapeuta razem z pacjentem określają cele terapii, terapeuta informuje też o formach pracy, częstotliwości spotkań oraz zawiera z pacjentem kontrakt. Osoba „chodząca na psychoterapię” nie jest „biorcą” pracy psychoterapeuty, lecz aktywnym uczestnikiem procesu psychoterapii. Bo psychoterapia będąc formą leczenia, „nie działa” jak leki, które pacjent zażywa. Na działanie leku po jego przyjęciu pacjent nie ma wpływu, natomiast na działanie słów, które są odpowiednikiem leku, pacjent ma wpływ, choć nie zawsze w pełni uświadomiony. W procesie psychoterapii ma miejsce wymiana słów, słowa terapeuty mogą (choć nie muszą) być reakcją na słowa pacjenta i odwrotnie. W jakim zakresie i w jaki sposób pacjent/klient będąc uczestnikiem psychoterapii z nich korzysta, zależy od wielu różnych czynników. Dlatego określenie, że „terapia nie działa”, albo, że ktoś „chodził na terapię, ale nie pomogła”, nie jest tożsame z działaniem leków, na które pacjent nie ma wpływu. Można przyjąć, że efektywność czy skuteczność psychoterapii rozkłada się po połowie, na terapeutę – jego wiedzę, doświadczenie i umiejętności, sposób pracy, w tym nurt psychoterapii, oraz na pacjenta – jego gotowość do zmiany w określonym miejscu – nie tyle w gabinecie, co swoim miejscu w życiu, określonym czasie – fazie życia oraz relacji – realnie terapeutycznej lub/i przeniesieniowej, a także udział czynników i oczekiwań społeczno-kulturowych..

Choć, jak wcześniej wspomniałam, różnicując „chodzenie do” i ” chodzenie na”, to określenie „chodzić do” – psychologa, zakładać może większą bierność „biorcy” usługi, której można by przeciwstawić, większe zaangażowanie i aktywność pacjenta/klienta w „chodzeniu na” psychoterapię, a jeszcze większe w „uczestniczeniu w psychoterapii”. Może różnicowanie między „do” i „na”, to nie tylko narracyjne dywagacje, ale jeden z pęku kluczy do efektywności psychoterapii?

Nie każdy psycholog jest psychoterapeutą

Warto zaznaczyć, że nie każdy psycholog jest psychoterapeutą, podobnie jak nie każdy psychoterapeuta jest psychologiem, bo kwalifikacje do prowadzenia psychoterapii może mieć np. lekarz psychiatra czy osoba z innym wykształceniem. Choć jak pokazuje praktyka, psycholog bywa utożsamiany z psychoterapeutą, mimo że od uzyskania dyplomu psychologa do uzyskania certyfikatu psychoterapeuty prowadzi długa droga, wypełniona latami kształcenia się i niełatwej pracy, w tym tzw. pracy własnej, czyli własnej terapii.

Małgorzata Talarczyk

Zdjęcie autorki: obraz prof. Andrzeja Kurzawskiego (1928- 2012) „Prześwit” – przedstawiający widok z okna na ogród, może metaforycznie stanowić ilustrację tekstu.

 

Dr Małgorzata Talarczyk – specjalista psychologii klinicznej, certyfikowany psychoterapeuta, autorka kilkudziesięciu artykułów publikowanych w czasopismach naukowych oraz dwóch książek poświęconych psychoterapii zaburzeń odżywiania: anoreksji i bulimii.

Vide: www.system-terapia.pl