Blog dr Z. Konopielko: Z pamiętnika Jerzego T. Marcinkowskiego (7). Staż podyplomowy i spotkanie z Higieną

Jerzy T. Marcinkowski pod Pałacem Kultury i Nauki. Urodziliśmy się i wychowywali w cieniu duchów tych panów z księgi… Prawdziwej historii uczyli nas rodzice… a my podążaliśmy swoją medyczną ścieżką z uporem, zapałem i wiarą, że kiedyś będziemy pomagali ludziom…

Oto cd. Pamiętnika Jerzego:

„Po uzyskaniu dyplomu lekarza medycyny rozpocząłem pracę zawodową w dniu 19.07.1971 r. w Szpitalu im. Franciszka Raszei  w Poznaniu na oddziale chorób wewnętrznych, którego ordynatorem był wówczas prof. Eligiusz Preisler – był min. kierownikiem Zakładu Fizjologii. Odbywałem wtedy roczny staż podyplomowy obejmujący internę, chirurgię, pediatrię oraz ginekologię z położnictwem. Wówczas na tymże oddziale wewnętrznym pracował jako wolontariusz – specjalizując się w internie – dr Andrzej Laskowski – asystent Zakładu Higieny Ogólnej. I to on właśnie zaproponował mi  pracę w Zakładzie Higieny, bo właśnie był tam wolny etat asystenta. Ponieważ moim marzeniem była praca  w akademii Medycznej, to poszedłem na spotkanie z ówczesnym kierownikiem Zakładu Higieny Ogólnej, panem doc. Adamem Jankowiakiem. To był przeuroczy człowiek, bardzo zaangażowany w działalność dydaktyczną, niezwykle życzliwy, do którego zwracano się per „Panie Profesorze”, gdyż przedtem był na stanowisku zastępcy profesora – takie stanowiska w tamtym okresie czasu istniały. A podkreślam ten fakt z uwagi na to, że Adam Jankowiak nigdy tytularnej profesury nie uzyskał, a to za sprawa tego, iż nie należał do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, co było wówczas rzadkością w odniesieniu do osób piastujących stanowiska kierownicze.

Od tego okresu moje życie zawodowe było i nadal jest niejako podwójne, gdyż z jednej strony pracuję nadal w Zakładzie Higieny, obecnie Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu a z drugiej strony pracuję jako neurolog. I tutaj wyjaśnienie, dlaczego syn medyka sądowego nie został medykiem sądowym, a miałby bardzo ułatwioną karierę, a neurologiem. Otóż mój ojciec kształcił mnie w kierunku medyka sądowego i wykonałem osobiście około 250 sekcji zwłok, aby się w końcu przekonać, że to nie bardzo leży w mej naturze takie obcowanie ze zwłokami i że bardziej odpowiada mi praca z żywymi ludźmi.

Więcej czytaj: blog dr Z. Konopielko – http://zofiakonopielko.pl